Co wolicie - być lwem z puszystą grzywą czy smętnym przyklapem :D? Każda z prostowłosych marzy co prawda o gładkiej lśniącej tafli, ale żadna z nas nie chce wyglądać jak po zdjęciu bardzo ciasnej czapeczki ;)
Niestety, moje włosy tej zimy kompletnie nie chcą mnie słuchać... Dbałam o nie intensywnie - olejowałam nakładałam maski, nawilżałam I co? Smętny przetłuszcz i strąki już po kilku godzinach od umycia. Oczywiście, noszenie czapki i włączone na maxa ogrzewanie na pewno robią swoje, ale żeby aż tak?
Wczoraj postanowiłam trochę podsuszyć skórę głowy i oczyścić włosy - nałożyłam maseczkę z białej glinki, porządnie umyłam. I co? Nic. Nadal miękkie wiotkie i nędznie wyglądające włosy.
I co teraz? Moje włosy najwyraźniej zostały przekarmione mieszankami emolientowo-humektantowymi. Do tego podejrzewam używane do zabezpieczania silikony, które co prawda mają być lekkie i zmywalne wodą, o nabudowywanie się na moich włosiętach.
Jak ma zamiar temu zaradzić? Muszę zadziałać na włosy odwrotnością tego, co do tej pory - czyli proteinami. Nie ukrywam, że boję się tematu protein, kiedyś przesadziłam z keratyną i cysteiną, ale mimo wszystko spróbuję. Muszę szybko zakupić jakiś szampon z SLS o najprostszym składzie, i chyba ukręcę sobie taką mgiełkę proteinową z przepisu Kascysko :
1 ml elastyny
1 ml kolagenu
1 ml pantenolu
1 ml aloesu zatężonego 10x
90 ml wody przegotowanej
Mam nadzieję, że pomoże ona moim włosom odbić się od skalpu i zaczną wreszcie wyglądać normalnie :)
A jak Wy radzicie sobie z zimą we włosach? Miałyście kiedyś problem z przenawilżeniem/przeproteinowaniem włosów?
Marta