Z ostatnim zamówieniem półproduktowym w ZSK dostałam próbkę (5 ml) białej glinki. Podeszłam do niej sceptycznie jako tłuścioch twarzowy uznając za jedyną słuszną glinkę tylko zieloną odmianę.
Biała glinka zawiera 22 "minerały życia" głównie: krzem, aluminium, fosfor, wapń, potas, selen, mangan, miedż,... Posiada właściwości antyseptyczne i antybakteryjne-działa jak naturalny antybiotyk-niszczy komórki skażone chorobą oszczędzając te zdrowe. Aktywizuje procesy odbudowy komórek. W sposób naturalny oczyszcza i stymuluje proces regeneracji skóry.
Złuszcza martwy naskórek, oczyszcza skórę z nadmiaru sebum, toksyn, niezdrowej mikroflory, poprawia ukrwienie, łagodzi stany zapalne, przywraca skórze równowagę mineralną. Zapobiega rozstępom i koryguje już istniejące.
Jest jedną z najdelikatniejszych glinek i z tego względu polecana jest dla skóry delikatnej, wrażliwej, suchej i dojrzałej. Ściąga pory i absorbuje nadmiar sebum, co sprawia, że z powodzeniem może być używana także dla wrażliwej cery tłustej i mieszanej. Stosowana regularnie jako maska oczyszcza i wygładza, łagodzi podrażnienia oraz poprawia koloryt skóry.
Nie wiedząc za bardzo do czego wykorzystać taką niewielką ilośc glinki zrobiłam maseczkę wg przepisu ze strony ZSK:
Kaolin - 4 płaskie łyżeczki 5 ml
Tlenek cynku - 2.5 płaskich łyżeczek 5 ml
1% kwas hialuronowy - płaska łyżeczka 5 ml
Zmieniłam tylko proporcje - dałam 2,5 ml glinki, 1,25 ml tlenku cynku i 2,5 ml kwasu HA. Wyszła mi niewielka ilość maseczki, ale wystarczyło na pokrycie twarzy niezbyt cienką warstwą. Potrzymałam około 20 minut, zmyłam wodą i moim oczom ukazała się prawie nowa twarz ;) Przesadzam, ale naprawdę było widać różnicę - skóra rozjaśniona, pory zwężone. Działą inaczej niż zielona glinka- zdecydowanie bardziej ściąga i rozjaśnia, wyraźnie odświeża. Mam wrażenie, że nie oczyszcza tak dogłębnie jak zielona, jej działanie jest delikatniejsze, ale efekty są widoczne od razu. Maseczkę robiłam przed snem i nie posmarowałam się po niej niczym. Rano okazało się, że kilku intruzów wyraźnie się zmniejszyło, a drobne ranki/strupki kompletnie wyschły :)
Maseczka zmotywowała mnie swoim działaniem do stworzenia własnej pasty cynkowej. Kupiłam tlenek cynku na ZSK i zastanawiałam się jak z niego ukręcić specyfik na pryszcze. Rewelacyjne działanie glinki podsunęło mi pomysł, żeby wymieszać tlenek, glinkę, kwas HA i olej z pachnotki. Zrobiłam maleńką ilość na próbę, wymieszałam "na oko". Wyszła mi taka mazia:
W porównaniu do pasty cynkowej jest łatwiejsza w nakładaniu nie spływa, nie rozmazuje się po wszystkim dookoła, a przede wszystkim - nie zapycha bo nie jest na wazelinie :) Wysusza i goi chyba jeszcze lepiej niż apteczna pasta.
Resztkę glinki zużyłam do zrobienia matującego toniku:
100 ml hydrolatu z lawendy wymieszałam z 2,5 ml glinki i kilkoma kroplami olejku herbacianego. Tonik bosko matuje, zwęża pory i delikatnie rozjaśnia. Na szczęście nie zostawia białych śladów - glinka jest tak drobniutka, że w tym stężeniu kompletnie jej nie widać.
Kaolin jest tak fajny, że jak tylko odzyskam stabilność finansową to zakupię największe możliwe opakowanie. Czuję, że będzie moim absolutnym hitem półproduktowym - na pewno wypróbuję jkeszcze jej działania na włosy.
fajnie, że się u ciebie sprawdziła :) / http://murphose.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa używam jako maseczkę, glinkę wymieszana wyłącznie z woda. Pozostawia skórę bardzo fajną i miłą w dotyku. Jednak osobiście wole glinkę zieloną :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię glinki :)
OdpowiedzUsuń