Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maseczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maseczka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Kozieradka - nowy ulubieniec blogosfery?

O urodowym zastosowaniu kozieradki po raz pierwszy przeczytałam na jakiejś amerykańskiej stronie włosowej. Podawano tam przepis na wcierkę z naparu z nasion kozieradki. Przepis zapisałam, kozieradkę znalazłam w szufladzie, ale na tym się skończyło...

Potem trafiłam na ten wpis u Kascysko. Wtedy mnie olśniło, że przecież już gdzieś o tym czytałam...Oczywiście ochoczo zaparzyłam nasionka, oczywiście ich nie zmieliłam :D Otrzymałam więc lekko glutowaty napach o zapachu rosołu. Wtarłam we włosy, umyłam, ale szału nie było. Ostatnio jednak o kozieradce zrobiło się jakoś szumniej, postanowiłam więc dać jej kolejną szansę. Teraz już nasionka mielę w młynku do kawy, zalewam gorącą wodą i czekam, aż "spuchną". Taką papkę wcieram w skórę głowy, część ląduje również na włosach. Oprócz zapachu, który mnie doprowadza do szału, bo jestem przez niego ciągle głodna ;), taka kuracja ma same plusy. 

Włosy są:
- niesamowicie nawilżone,
- błyszczące,
- wyraźnie gładsze - takie nasycone wilgocią, co daje poczucie, że są grubsze,
- świeże przez dłuższy czas,
- ładnie odbite od skóry głowy.

Nie wyobrażam sobie niestety towarzystwa zapachu kozieradki na dłużej, więc nakładam ją jako maseczkę na 2-3 godziny przed myciem. Taka maseczka poza świetnym działąniem na włosy łagodzi podrażnioną skórę głowy.

Spreparowałam sobie również kozieradkową wcierkę, którą mam zamiar stosować naprzemiennie z Jantarem. Przecedzony napar z kozieradki wymieszałam z niacynamidem, olejem z pachnotki i odrobiną alkoholu - dla konserwacji i lepszej penetracji. Wcierka ma przyspieszyć przyrost, zobaczymy czy zadziała :)

Kozieradka ma również działanie przeciwtrądzikowe - od kilku dni codziennie nakładam maseczkę ze zmielonych nasion. Chcę przyspieszyć gojenie nieproszonych gości, którzy są ze mną odkąd byłam chora, czyli ponad 2 tygodnie... Kozieradkowa maseczka bardzo dobrze przylega do twarzy, zastyga, tworząc błonkę przypominającą maseczkę peel-off. Na razie brak spektakularnych efektów, ale rzeczywiście wszystko goi się szybciej, a skóra twarzy jest gładsza i jaśniejsza.

Na razie kozieradka na pewno zostanie ze mną na dłużej, bo mam w końcu zamiar skupić się na systematycznym stosowaniu kilku produktów przez dłuższy czas. Ograniczyłam pielęgnację twarzy  i włosów do kilku składników, w tym kozieradki właśnie. Myślę, że za miesiąc zobaczę już jakieś rezulaty.

A Wy? Próbowałyście już tego przebojowego ziółka?

Marta

sobota, 24 listopada 2012

Małe zakupy i nowy macerat

Wciąż poszerzam swój przeciwtrądzikowy arsenał, szukając produktu idealnego... Na razie prym wiedzie tlenek cynku i kwas mlekowy, ale zamawiając w DOZie lekarstwa skusiłam się na dwa taniutkie, acz dość polecane na blogach produkty :)

Pierwszy to maseczka Best do cery trądzikowej, firmy Herba Studio (twórców genialnego Tisane). Jest to maseczka z glinki białej i czerwonej, na bazie wyciągów roślinnych i hydrolatów, z dodatkiem tlenku cynku.  Jeszcze nie zdążyłam jej użyć, ale po otwarciu urzekła mnie konsystencją i cielistym kolorem :) Zaskoczyła mnie tylko trochę niewielka pojemność, nie spojrzałam przed zakupem i dostała mały słoiczek :) Ale podejrzewam, znając glinki, że jest bardzo wydajna.

Kolejny zakup to krem punktowy Linoderm Acne. Po kwasach mam straszny wysyp i muszę go czymś podsuszać/tuszować/leczyć :( Po przeczytaniu kilkunastu ochów i achów w Internecie zdecydowałam się na zakup. Niestety, w składzie wazelina i parafina, które mnie koszmarnie zapychają - ale to preparat do stosowania punktowego, więc mam nadzieję, że nie spowoduje wysypu... Reszta godnych wymienienia składników to tlenek cynku, witamina F, rumianek, pięciornik, alantoina, pantenol, kwas mlekowy i mocznik. Skład ze względu na obrzydliwe zapychacze nie powala na kolana, ale postanowiłam dać kremowi szansę. Na razie smaruję się nim drugi dzień, więc zbyt krótko na miarodajną opinię. Krem ma przyjemny beżowy kolor  - jak tormentiol. łatwo się rozpuszcza w kontakcie z ciałem, nie wchłania się i dlatego bardzo łatwo ściera... Cóż, zobaczymy :)

Znacie te produkty? Używacie  A może macie pomysł jak się rozprawić z potężnym wysypem po dwóch tygodniach z kwasami?

Marta

PS. Zapomniałabym o tytułowym maceracie :) Choruję na olej z czarnuszki, ale na razie nie mogę sobie na niego pozwolić. W szufladzie za to miałam cały słoiczek czarnuszki, prosto z indyjskiego sklepu :) Rozgniotłam trochę ziarenek w moździerzu, zalałam ciepłym olejem słonecznikowym i teraz cierpliwie będę czekać na efekty. Znacie olejek z czarnuszki? Macie z nim jakieś doświadczenia? Wiem, że macerat to nie to samo, no ale jakaś część własciwości oryginału na pewno będzie miął .

piątek, 16 listopada 2012

Nowa miłość- glinka biała porcelanowa (kaolin)

Z ostatnim  zamówieniem półproduktowym w ZSK dostałam próbkę (5 ml) białej glinki. Podeszłam do niej sceptycznie  jako tłuścioch twarzowy uznając za jedyną słuszną glinkę tylko zieloną odmianę.


Biała glinka zawiera 22 "minerały życia" głównie: krzem, aluminium, fosfor, wapń, potas, selen, mangan, miedż,... Posiada właściwości antyseptyczne i antybakteryjne-działa jak naturalny antybiotyk-niszczy komórki skażone chorobą oszczędzając te zdrowe. Aktywizuje procesy odbudowy komórek. W sposób naturalny oczyszcza i stymuluje proces regeneracji skóry.

Złuszcza martwy naskórek, oczyszcza skórę z nadmiaru sebum, toksyn, niezdrowej mikroflory, poprawia ukrwienie, łagodzi stany zapalne, przywraca skórze równowagę mineralną. Zapobiega rozstępom i koryguje już istniejące.

Jest jedną z najdelikatniejszych glinek i z tego względu polecana jest dla skóry delikatnej, wrażliwej, suchej i dojrzałej.  Ściąga pory i absorbuje nadmiar sebum, co sprawia, że z powodzeniem może być używana także dla wrażliwej cery tłustej i mieszanej. Stosowana regularnie jako maska oczyszcza i wygładza, łagodzi podrażnienia oraz poprawia koloryt skóry.

Nie wiedząc za bardzo do czego wykorzystać taką niewielką ilośc glinki zrobiłam maseczkę wg przepisu ze strony ZSK:


Kaolin - 4 płaskie łyżeczki 5 ml
Tlenek cynku - 2.5 płaskich łyżeczek 5 ml
1% kwas hialuronowy - płaska łyżeczka 5 ml

Zmieniłam tylko proporcje - dałam 2,5 ml glinki, 1,25 ml tlenku cynku i 2,5 ml kwasu HA. Wyszła mi niewielka ilość maseczki, ale wystarczyło na pokrycie twarzy niezbyt cienką warstwą. Potrzymałam około 20 minut, zmyłam wodą i moim oczom ukazała się prawie nowa twarz ;) Przesadzam, ale naprawdę było widać różnicę - skóra rozjaśniona, pory zwężone. Działą inaczej niż zielona glinka- zdecydowanie bardziej ściąga i rozjaśnia, wyraźnie odświeża. Mam wrażenie, że nie oczyszcza tak dogłębnie jak zielona, jej działanie jest delikatniejsze, ale efekty są widoczne od razu. Maseczkę robiłam przed snem i nie posmarowałam się po niej niczym. Rano okazało się, że kilku intruzów wyraźnie się zmniejszyło, a drobne ranki/strupki kompletnie wyschły :)

Maseczka zmotywowała mnie swoim działaniem do stworzenia własnej pasty cynkowej. Kupiłam tlenek cynku na ZSK i zastanawiałam się jak z niego ukręcić specyfik na pryszcze. Rewelacyjne działanie glinki podsunęło mi pomysł, żeby wymieszać tlenek, glinkę, kwas HA i olej z pachnotki. Zrobiłam maleńką ilość na próbę, wymieszałam "na oko". Wyszła mi taka mazia:

W porównaniu do pasty cynkowej jest łatwiejsza w nakładaniu  nie spływa, nie rozmazuje się po wszystkim dookoła, a przede wszystkim - nie zapycha  bo nie jest na wazelinie :) Wysusza i goi chyba jeszcze lepiej niż apteczna pasta.

Resztkę glinki zużyłam do zrobienia matującego toniku:
100 ml hydrolatu z lawendy wymieszałam z 2,5 ml glinki i kilkoma kroplami olejku herbacianego. Tonik bosko matuje, zwęża pory i delikatnie rozjaśnia. Na szczęście nie zostawia białych śladów - glinka jest tak drobniutka, że w tym stężeniu kompletnie jej nie widać.
Kaolin jest tak fajny, że jak tylko odzyskam stabilność finansową to zakupię największe możliwe opakowanie. Czuję, że będzie moim absolutnym hitem półproduktowym - na pewno wypróbuję jkeszcze jej działania na włosy.




wtorek, 6 listopada 2012

Lniane SPA

Przepraszam za brak obecności, ale najpierw wiadome święta, dla mnie niewesołe. A potem przygotowania i impreza posthalloweenowa :) Lekko zmęczona świętowaniem w niedzielę postanowiłam dać skórze i włosom odpocząć. Wołały "pić", nieco umęczone mocnym makijażem, dymem papierosowym  i mała ilością snu. Do pomocy zawezwałam same naturalne produkty, z moim ulubionym nawilżaczem, czyli siemieniem lnianym, na czele.


Przygotowałam sobie małe lniane SPA, a mianowicie maseczkę do twarzy:

- kilka łyżek lnianego glutka
- 2 łyżeczki zmielonych na proszek i zalanych niewielką ilością wrzątku kwiatów lawendy
- łyżeczka żelu aloesowego
- łyżeczka skrobi ziemniaczanej dla zagęszczenia

Całość wybełtałam (wyglądało bardzo niezachęcająco, ale bardzo ładnie pachniało), nałożyłam na twarz. Niestety nieco spływało więc wytrzymałam jedynie 10 minut. Trochę pomasowałam, bo drobinki lawendy bardzo miło i delikatnie drapią twarz :) Spłukałam i nałożyłam kropelkę oleju lnianego. Twarz od razu odżyła  zjaśniała i była bardzo odświeżona  Dzięki siemieniu i aloesowi była porządnie nawilżona, a lawenda, skrobia i olej lniany spowodowały, że zanieczyszczenia zniknęły, a skóra była przyjemnie matowa i mogłam pokazać się ludzkości :)

Na włosy zastosowałam mieszankę standardową, czyli kilka łyżek lnianego glutka wymieszanego z łyżką oleju lnianego. Moje włosy dosłownie wypiły te mieszankę. Po pół godzinie zmyłam żelem BDFM, spłukałam lnianą płukanką (2 łyżki lnianego żelu rozpuszczone w litrze wody) i w końcu poczułam, że moje włosy są naprawdę nawilżone, oczyszczone i szczęśliwe :)

Marta

sobota, 20 października 2012

Maseczka z zielonej herbaty - DIY



Cudowne właściwości zielonej herbaty są szeroko znane.  Jest bogata w polifenole, kofeinę, taninę, żelazo, wapń, potas oraz witaminy A, C, B, E i K.Należy do produktów posiadających zdolność zwalczania rożnych form wolnych rodników. Chroni przed promieniami UV. Zielona herbata  wzmacnia  włosy, przyspiesza ich wzrost i przeciwdziała ich wypadaniu. Skutecznie walczy z suchą skórą, nawilża naszą skórę i łagodzi podrażnienia. Zielona herbata hamuje aktywność enzymów odpowiedzialnych za nasilenie pracy gruczołów łojowych, a w efekcie tworzenie się zaskórników. Dodatkowe działanie antybakteryjne i przeciwzapalne pomaga w leczeniu trądziku i wyprysków skórnych.Picie zielonej herbaty przyspiesza wydzielanie toksyn z organizmu i poprawia metabolizm. Poprzez wspomaganie szybszego spalania tłuszczu przyspiesza proces odchudzania. Dodatkowo brak toksyn w organizmie powoduje, że skóra ładniej wygląda, jest gładsza i bardziej napięta.

Staram się zamieniać kawę na zieloną herbatę, ale na razie słabo mi to wychodzi (uwielbiam smak kawy z dużą ilością mleka :) ). Zielona herbata również świetnie pobudza, rozjaśnia umysł i wspomaga koncentrację. 

Dzisiaj, w ramach małego domowego SPA postanowiłam zrobić sobie jakąś maseczkę. Nie miałam jakoś ochoty na spirulinę ani na cytrynowego Hesha, wpadłam więc na pomysł wymaziania się zieloną herbatą :) Od kilku tygodni walczę z wysypem, który nie chce zniknąć, z podrażnieniami  które nie chcą się goić. Pomyślałam więc, że wykorzystam przeciwzapalne i rozjaśniające właściwości herbaty.

Najlepsza do maseczki byłaby herbata w postaci pyłku, czyli japońska matcha. Niestety  nie posiadam jej na składzie. Wzięłam więc łyżkę stołową herbaty sencha i zmieliłam w młynku do kawy na bardzo drobny proszek. Zalałam odrobina gorącej wody. Kiedy przestygła dodałam trochę skrobi kukurydzianej - żeby uzyskać bardziej zwartą, kremową konsystencję maseczki - nie chciałam żeby sucha herbata odpadała mi z twarzy ;) Poza tym, liczyłam na matujące i zwężające pory działanie skrobi. Maseczka po wymieszaniu wygląda i pachnie bardzo podobnie do henny - bura masa o trawiastym zapachu. Kiedy zaczyna wysychać na twarzy pachnie bardzo ładnie, delikatnie i odświeżająco.

A efekty? Tak jak się spodziewałam - po około 20 minutach zmyłam maseczkę i zobaczyłam rozjaśnioną  wygładzoną twarz. Podrażnienia się wyraźnie uspokoiły, zaczerwienienia zniknęły. Pory zwężone, skóra matowa. Trądzik oczywiście nie ulotnił się magicznie, ale mam nadzieję, że skóra wchłonęła z herbaty to, co jej się przyda w walce z wypryskami :) Maseczka bardzo przyjemnie chłodzi, wiec uczucie świeżej, napiętej (ale nie ściągniętej) skóry zostaje na długo.

Zielona herbata w tej postaci na pewno trafi na stałe do mojego twarzowego menu. Napiszę po kilku użyciach jak sprawuje się w długofalowym działaniu. Zachęcona efektami zewnętrznymi na pewno będę tez częściej sięgać po napar z zielonej herbaty :)






poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Recenzja - Hesh Lemon Peel

Jako wielka fanka kosmetyków z Indii (to od ajurwedyjskich olejków zaczęła się moja włoso- i naturomania), skuszona pozytywnymi opiniami na temat pudrowych odżywek do włosów, nie omieszkałam zakupić takiego oto specyfiku:


Hesh Lemon Peel Powder 100gm (Front)
khanapakana.com



 Hesh Lemon Peel Powder to czysty, 100% proszek ze skórki cytryny.

Ma za zadanie oczyszczać cerę, rozjaśniać ją, utrzymywać równowagę wydzielania sebum i odświeżać skórę. Polecana jest do skóry tłustej, zanieczyszczonej.
Po wymieszaniu bladożółtego proszku z wodą/hydrolatem otrzymujemy paciaję o konsystencji śmietany i brudnożółtym kolorze,  która należy wmasować w oczyszczoną twarz i zostawić na kilkanaście minut. Maseczka nie pachnie niestety cytrynową świeżością, raczej suszonym zielskiem, ale...

Dla mnie jej działanie jest świetne! Skóra jest mocno rozjaśniona (ja jestem bladziochem i taki efekt mnie cieszy) - sądzę, że posiadaczki ciemniejszej karnacji mogą być nieco zdziwione  - zobaczcie co obiecuje wiele mówiąca grafika na opakowaniu ;). Skóra po maseczce jest lekko, ale w przyjemny sposób ściągnięta, napięta, pory zwężone. Przyspiesza gojenie drobnych niespodzianek, wmasowana porządnie w newralgiczne miejsca pomaga rozprawić się z zaskórnikami. Jedyny minus to fakt, że może okazać się za ostra dla posiadaczek wrażliwych cer - moja skóra była po niej lekko zaczerwieniona, ale wszystko zniknęło bez śladu po kwadransie.

Cena: ok. 17 zł/100 g
do kupienia np. tutaj albo na allegro

Teraz kuszą mnie inne maseczki Hesh - znacie, lubicie, polecicie?

Marta